🌴CHORWACKIE OPOWIEŚCI W CIENIU PALM🌴
- aniapopieko
- 29 mar 2021
- 19 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 10 sie 2023
PL, English version below

7.08.2017
W drogę ruszyliśmy już z samego rana. Wszystko spakowane i dopięte na ostatni guzik. Uśmiechy na twarzach, humory dopisują. Dzisiaj wypadła osiemnasta rocznica ślubu rodziców. Mimo to, że wypadła w trakcie podróży, myślę, że rodzice spędzili ja przyjemnie. Nie zatrzymywaliśmy się zbyt często, bo chcieliśmy dojechać na miejsce jak najszybciej. Sprawnie przebrnęliśmy przez Słowację i Węgry. Zjedliśmy smaczny obiad i poszliśmy nad Balaton. Rozpakowaliśmy manatki i poszliśmy na spacer brzegiem jeziora. Było ono ogromne, piękne i ciepłe. Sprawiało wrażenie małego morza. Widok zapierał dech w piersiach. Na zakończenie dnia wznieśliśmy toast za małżeństwo rodziców i złożyliśmy im najlepsze życzenia.

8.08.2017
Z naszego hostelu wyjechaliśmy wcześnie. Przed drogą zajechaliśmy jeszcze do knajpy na pożywne śniadanko w amerykańskim stylu. Drogę na Chorwację pokonaliśmy w ekspresowym tempie. Już koło godziny szesnastej byliśmy na miejscu. Tym razem trafiliśmy do sporego miasteczka ,,Seget Donji”. Blisko port, liczne sklepiki i sporo turystów., Nasz apartament znajdował się jak zwykle na sporej górze. Był duży, nowoczesny i bardzo urokliwy. Pokój otrzymaliśmy na pierwszym piętrze. To dotychczas największy, w jakim mieszkaliśmy. Składał się z dwóch pokoi, łazienki, przedpokoju i wielkiego tarasu. Sprawiał wrażenie przytulnego i dobrze zaopatrzonego. No i oczywiście te widoki. Palmy, morze i góry. Po prostu cos pięknego ! Wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer po okolicy. Niektórzy z nas nie oparli się urokowi Adriatyku i wskoczyli w morskie fale. Przed zaśnięciem przy blasku księżyca w pełni rozegraliśmy partyjkę w Splendora. Bardzo udany dzień. Ciekawe, co przyniesie nam jutro ?!

9.08.2017
Słoneczko obudziło nas z samego rana. Oczywiście żartuję, rolety były tak zaryglowane, że wstaliśmy dopiero koło 10. Ogarnęliśmy się i poszliśmy na plażę. Było cudownie. Pływaliśmy, opalaliśmy się i plotkowaliśmy. Potem kilka godzin sjesty. Spacer brzegiem morza i odkrywanie niezwykłych zakamarków Chorwacji. Po powrocie ponownie powędrowaliśmy na plażę. Tym razem było wręcz idealnie. Wiał lekki wiaterek, a słońce nie grzało już tak mocno. Z uśmiechem na ustach obserwowaliśmy płynące do portu stateczki i ludzi na windsurfingu. Przed spaniem odbył się hobbicki pojedynek w mieszkaniu sąsiadów. Zmęczeni zasnęliśmy w mgnieniu oka.

10.08.2017
Dzień dobry Chorwacjo ! Znaleźliśmy po prostu perfekcyjna miejscówkę. Dla każdego cos dobrego. Cień i słońce, morze, góry i lasy. I przede wszystkim ukochane prysznice. Woda był a krystalicznie czysta, więc udało nam się poobserwować podwodne życie i nagrać je kamerką Go Pro. Ja postanowiłam rozpocząć naukę prawidłowego oddychania i pływania kraulem pod czujnym okiem instruktora mastera Mariana. Z nowości graliśmy jeszcze w kenta i double. Potem nastał jak zwykle czas odpoczynku. Przed kolejnym smażingiem wstąpiliśmy do baru na najlepsza kawę lodową na świecie. O tej godzinie woda była czyściutka i przejrzysta, a neptun zesłała dla nas ogromne fale. Tym razem na wieczorny spacer udaliśmy się wspólnie z przyjaciółmi. Szliśmy brzegiem morza i oglądaliśmy miasto nocą. Doszliśmy aż do hotelu dla bogaczy, który bardzo mi się spodobał. Uważam ten wieczór za jeden z najbardziej udanych. Wspaniale rozmawiało mi się z Olą i wspólnie podziwiało widoki Dalmacji.

11.08.2017
Co za klimatyzacja ?! Jak zawiała, podmuchała, to aż strach. Narobiła zmarzliny i obudziła mnie nad ranem. Umyłam się i elegancko wyszykowałam. W drogę ruszyliśmy około 8 rano. Pojechaliśmy do Trogiru. Zwiedziliśmy nieco Stare Miasto. Poszliśmy na targ i na zakupy do Lidla. W powrotnej drodze śpiewała dla nas Felicita. Rodzice wspólnie przyrządzili dla nas regionalny obiad. Pierwszy raz w życiu jadłam takie pyszne risotto z owocami morza. Było po prostu idealne. Po południu ruszyliśmy się na plażę. Przepłynęliśmy kilka maratonów, ale przez większość czasu opalaliśmy się. Wieczorem poszliśmy na spacer w inną stronę i odkryliśmy nową ,,inną Chorwacje”. Trochę bardziej imprezową niczym Międzyzdroje. I to tyle atrakcji jak na piąteczek.

12.08.2017
Obudziliśmy się lekko zdziwieni, gdyż pogoda nie była zbyt ładna. Niebo pokrywały małe, białe kłębuszki. Od morza wiał silny wiatr. Nie chcieliśmy zmarnować dnia, więc wybraliśmy się na eskapadę do Sibernika. Droga, którą podążaliśmy, prowadziła przy samym brzegu lazurowego wybrzeża. Dookoła nas znajdowały się malownicze pagórki, lasy i malutkie osady. Kiedy dojechaliśmy do docelowego miasta, napotkaliśmy weekendowy korek. Tata z pomocą mamy na farcie znalazł miejsce parkingowe tuż przy starym mieście. Na początku wybraliśmy się do miejscowego, przyportowego baru. Zjedliśmy tam wyśmienite czarne risotto, tagiatelle z krewetkami i kurczaka z frytkami (niestety taki los bezglutenowców). Mieliśmy fajna miejscówkę na ulicy, niczym we Włoszech. Dookoła nas spacerowały gromadki ludzi. Najciekawiej obserwowało się młodzieżową wycieczkę z Francji. Posileni, ruszyliśmy na zwiedzanie. Staróweczka była urocza. Składała się z małego ryneczku i licznych wąskich uliczek. Oglądaliśmy kościoły, katedry i witryny tutejszych sklepików. Moje serce skradła fontanna – solarium dla żółwi i piękne ogrody z licznymi kwiatami. Przed odjazdem zdążyliśmy jeszcze zajść do drogerii w poszukiwaniu ichnich kosmetyków. Nic ciekawego nie znalazłam, ale przynajmniej nie wydałam pieniędzy na głupoty. Czas parkowania nam się skończył, więc ruszyliśmy do domu. Dzień nie mógł skończyć się bez przywitania z Adriatykiem. Udaliśmy się na marinę i zajęliśmy miejsca na kolorowych leżakach. Razem z tata naszło nas na karaoke. Głośno, z duma śpiewaliśmy rozmaite piosenki. Gdy byliśmy już w pokoju, rozegraliśmy krwawy bój w Splendora. Wspólnymi mocami rodzeństwa pokonaliśmy rodziców. Tak zakończył się kolejny dzień w Chorwacji.

13.08.2017
Leniwa niedziela. Spaliśmy bardzo długo. Poszliśmy na plaże i posiedzieliśmy tam kilka godzin. Wróciliśmy do domu na sjestę, która przeciągnęła się do godziny 18. Nie lubię marnować czasu, a to głównie w tym dniu robiliśmy. Przyjechali do nas tez znajomi. Poznałam ludzi w moim wieku. Okazali się bardzo fajni. Wieczorem udaliśmy się pieszo do Trogiru, gdzie zjedliśmy pyszne lody na starówce. Chcieliśmy wstąpić jeszcze do kościoła, niestety był zamknięty. I to by było na tyle w tym dziwnym dniu…

14.08.2017
Pisząc z perspektywy czasu, nie do końca pamiętam ten dzień. Wiem, że na 100% byliśmy na plaży, bo po to do Chorwacji przyjechaliśmy. Nie będę wymyślać, bo naprawdę mam zaćmę. Wieczorem zrobiliśmy nocowanie w namiotach na balkonie.

15.08.2017
Po powrocie z nocowania na balkonie u Aleksandry siedziałam sobie z mamą na balkonie. Potem poszliśmy całą rodziną do kościoła, aby celebrować święto Matki Boskiej. Msza rozpoczęła się procesją wokół budynku. Wszyscy byli elegancko ubrani. Panowie z przodu nieśli krzyż z przepiękną figurą Matki z Jezusem. Następnie odbyła się uroczysta msza święta. Bardzo podobało mi się kazanie księdza. Widać było, że mówił prosto z serca i głowy. Jestem uszczęśliwiona, że mogłam w takiej uroczystości brać udział. Nigdy nie byłam na piękniejszym wydarzeniu. Po powrocie szybko ruszyliśmy na plaże i pyszne lody. Długo spacerowaliśmy i obserwowaliśmy ludzi przebywających na plaży oraz egzotyczną naturę. Razem z Olą malowałyśmy paznokcie oglądając urokliwy zachód słońca.

16.08.2017
Cóż za wspaniały, rodzinny dzień. Mieliśmy w planach wspólny sąsiedzki wyjazd do Krka, jednakże stwierdziliśmy, że tamtejsze ceny nie są adekwatne do oferowanych usług i nie warto tam jechać. Zostaliśmy sami. Już o godzinie 6 rano poszliśmy na plaże. Graliśmy w gry, wygłupialiśmy się i pływaliśmy między bojkami. Po południu pojechaliśmy z rodzicami na zakupy do Trogiru. Wstąpiliśmy do Plodine, Diskontu i Pekarnicy. Na obiad wspólnie przyrządziliśmy wyśmienite owoce morza. Dzisiaj nie robiliśmy sjesty, tylko ponownie skoczyliśmy na plaże. Tym razem zaszyliśmy się w cieniu palemek. Z wielkim zainteresowaniem oglądaliśmy gaszące pożar helikoptery. Wieczorem w domu chillowaliśmy na balkonie i bawiliśmy się z Olą i Kubą. Czas tutaj bardzo szybko leci. Nie chcę wracać do Polski.

17.08.2017
Wcześnie rano razem z mamą i Michałkiem wybraliśmy się nad morki brzeg. Woda była płaska niczym w jeziorze. Nie było ani jednej fali. Wspólnie uczyliśmy się puszczać kaczki. Widoki były nieziemskie. Wzięliśmy ze sobą aparat, więc będą ładne zdjęcia na pamiątkę. Drugi raz na smażing wyruszyliśmy jak zwykle przed południem. Ja w cieniu drzew przespałam kilka godzin. Wróciliśmy do domu, aby troszeczkę odpocząć od gorąca. I nastał czas babskiego wyjścia. Mężczyzn zostawiłyśmy w domu i ruszyłyśmy w kierunku Trogiru. Po drodze nie odbyło się bez ekskluzywnej sesji zdjęciowej. Pierwszym punktem naszej wyprawy był DM, gdzie wspólnie z ciocią i Olą zrobiłyśmy kosmetyczne zakupy. Po wybraniu kilku rzeczy ruszyłyśmy na wyspę Ciovo, gdzie kupiłyśmy piękne, ręcznie malowane kartki i obrazy. Nie obyło się bez skosztowania wielkich, pysznych włoskich lodów na ryneczku. W drodze powrotnej odwiedziłyśmy jeszcze uroczą naleśnikarnie, w której zamówiłyśmy słodziutkie naleśniki bezglutenowe i wytrawne placki vege. Żeby było śmiesznie, okazało się, że w lokalu nie można płacić kartą. Mama pobiegła wypłacić walutę do pobliskiej galerii, a ja zostałam i pilnowałam stolika. Okazało się, że bankomat nie chciał wypłacić kwoty niższej niż 800 kn. Na szczęście był tam tez kantor, więc zamieniłyśmy euro. Mama lekko zdenerwowana i zszokowana wróciła i zapłaciła uprzejmej kelnerce. Do domu wracałyśmy z soczystym arbuzem i kwaśnym mlekiem. Miałyśmy jeszcze okazje zobaczyć statek, który ,,rozbijał się” o ląd. Dzieci krzyczały, co spotęgowało to złudzenie. Nie miałyśmy jeszcze dość i nie byliśmy zmęczeni. Wzięłyśmy chłopców i zabrałyśmy ich na cypelek. Oglądaliśmy gwiazdy i brodziliśmy w wodzie. Ten męczący, bardzo udany dzień, ekspresowo utulił mnie do snu.

18.08.2017
Naszym nowym sposobem wstaliśmy wcześnie rano i ruszyliśmy na naszą kochaną plażę. Dzisiaj przegoniliśmy wszystkich dziadków i jako pierwsi zajęliśmy miejsca na plaży. Nurkowaliśmy wśród turkusowych fal i obserwowaliśmy podwodne zżycie. Kiedy zabawa na plaży nam się znudziła, wróciliśmy do domciu. Tacie zabrakło gazu. Wziął mnie więc ze sobą na widokowa przejażdżkę na stację i po okolicy. Nawigacja tak nas wyprowadziła, że staliśmy w koreczku na wyspie Ciovo i z krótkiej przejażdżki zrobiła się podróż. W końcu znaleźliśmy stację, na której oczywiście skończył się gaz. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze na drobne zakupy do marketu. Po obiedzie szybko ruszyliśmy na plaże, aby dobrze wykorzystać czas, który nam tutaj pozostał. Później dołączyli do nad Paczosowie. Pogadaliśmy sobie i pomoczyliśmy tyłki w morskich falach. Rekord pobytu na plaży został oficjalnie pobity. Podczas, gdy rodzice bookowali miejsce na nocleg w Bratysławie, my rozegraliśmy bój w Splendora i Hobbita. Nocą wspólnie z rodzicami poszliśmy pożegnać morze, gwiazdy i księżyc.

19.08.2017
Ze smutkiem musze stwierdzić, że nastał ostatni dzień wyjazdu. Raniutko, prędziutko ruszyliśmy na plaże. Było bardzo mało ludzi. Mieliśmy cała marinę dla siebie. Woda była wyjątkowo przejrzysta i lazurowa. Rozpoczęliśmy dzień z wielkim przytupem. Rozdzieliliśmy się na dwa teamy. Mężczyźni poszli pływać, ja z mamą zostałyśmy w domu, aby chwileczkę odpocząć. Potem do wszystkich dołączyłyśmy. Gdy zostałyśmy na plaży same, porozmawiałyśmy sobie od serca. Zostawiłyśmy na brzegu wszelkie nasze rozterki i trudności. Potem zaczęłyśmy pakowanie. Wieczorem znów się rozdzieliliśmy. Chłopcy ponownie ruszyli na opalanie. Ja z mamą wybrałyśmy się na spacer. Po drodze robiłyśmy ostatnie sesje zdjęciowe. Natchnęłyśmy się również na zjazd pasjonatów jachtów. Impreza bogaczy na całego. Doszłyśmy do naszej ulubionej naleśnikarni. Tym razem skusiłam się na coś na słodko. Mama strzeliła kawkę z bitą śmietaną. W planach miałyśmy jeszcze kupienie czegoś dla dziadków. Dobrze, że wzięłyśmy ze sobą telefon. Zadzwonił zaniepokojony tata. Okazało się, że wzięłyśmy jedyny komplet kluczy i chłopcy nie mieli jak wydostać się z domu. Taka trochę niezręczna sytuacja. Kupiłyśmy więc tylko najpotrzebniejsze rzeczy i migiem ruszyłyśmy do domu. Co za przygody. Na pewno będzie co wspominać. Posiedzieliśmy jeszcze na balkonie. A jakby atrakcji na dziś było mało, poszłyśmy z mamusią pożegnać nocną Chorwację. Bardzo udany, cudowny dzień. Szkoda tylko, że ostatni L Myślę, że ten wyjazd do Chorwacji był najlepszy ze wszystkich. Nauczyłam się na nim wiele nowych rzeczy, odkryłam piękne miejsca, napływałam się i naopalałam za wszystkie czasy. Spędziłam tutaj cudowne chwile, których nie zapomnę do końca życia.

20.08.2017
Najsmutniejszy dzień. Dlaczego to co piękne, szybko się kończy ? No nic trzeba wracać. Nie ma to tamto, poranne pływanie musi być. Co prawda pogoda nie sprzyjała, było chłodno i wiał lekki wiatr. Nie mogliśmy wyjechać bez pożegnania z mariną. Już około dziewiątej wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w kierunku Polski. Przed nami było sporo kilometrów. Przez większość czasu spałam albo obserwowałam piękne krajobrazy. Na Węgrzech zjedliśmy smaczny obiad. Mój talerz został ponownie zdominowany przez naleśniki. Tym razem wybrałam wersję gundel style z orzechami, miodem, rodzynkami i czekoladą. Naszym miejscem docelowym dzisiejszego dnia była Bratysława. Z powodu utrudnień na drodze pojawiliśmy się tam dopiero po zmroku. Hostel, w którym zabookowalimsy pokoje znajdował się na samej starówce. Urzekł mnie jego wystrój. Na parterze znajdowało się udawane patio ze sztucznymi drzewami, ławeczkami, stołami do mini gier. Hostelik zaopatrzony był w około osiem pokoi. Każdy z nich był urządzony w innym muzycznym stylu. My trafiliśmy na jazzowy loft. Oprócz tego na każdym piętrze były zakamarki do odpoczynku z wygodnymi kanapami i książkami do czytania. Moją uwagę zwróciły również nowoczesne arty. Świetna była przeróbka Mona Lisy wisząca przy recepcji. Cały hostel tworzył bardzo przytulna atmosferę, kojarzył mi się ze studenckim akademikiem. Przebraliśmy się w cieplejsze ubrania i ruszyliśmy na miasto. Zwiedziliśmy marmurowy zamek, z którego rozciągał się niesamowity widok na całą stolicę. Pospacerowaliśmy również wąskimi uliczkami, które były pięknie podświetlone. Pod koniec wstąpiliśmy do baru ,,U Czarta”. Napiliśmy się przepysznego grzanego wina i poszliśmy spać. A następnego dnia czekała nas reszta zwiedzania.

21.08.2017
Rano obudziliśmy się w pokoju bez okien. Umyliśmy się, poszliśmy na hotelowe śniadanie i ruszyliśmy zwiedzać. Starówka z licznymi pomnikami i zdobieniami była piękna. Połączenie klasyki z nowoczesnością trafiło w mój gust. Odwiedziliśmy najciekawsze miejsca. Porobiliśmy zdjęcia. Każdy z nas kupił coś na pamiątkę, ja wybrałam unikatową kartkę do mojej kolekcji. Odwiedziliśmy Metal Shop, który zainspirował mnie innością. Bardzo ciekawa okazała się również kocia kawiarnia i Chocolate Factory. Po spacerku ruszyliśmy w drogę powrotna do Warszawy. Przed nami długa trasa, a dość późna godzina nie wróżyła zbyt dobrze. Im bliżej znajdowaliśmy się Polski, tym temperatura spadała i robiło się coraz chłodniej. Ciężko przestawić się z 38 stopni Celsjusza na 16. Tuż przy granicy zatrzymaliśmy się na obiad. Potem już nie robiliśmy przerw i pojechaliśmy prosto do domu. Brudni, zadowoleni i zmęczeni położyliśmy się w naszych łóżkach z głowami pełnymi wspaniałych wspomnień z tych rodzinnych wakacji !

ENG
🌴 CROATIAN STORIES IN THE SHADOW OF THE PALM 🌴
August 7, 2017
We hit the road early in the morning. Everything packed and buttoned up. Smiles on faces, humor is good. Today was my parents' eighteenth wedding anniversary. Even though it fell out during the trip, I think my parents had a nice time. We didn't stop too often because we wanted to get there as soon as possible. We got through Slovakia and Hungary efficiently. We had a tasty dinner and went to Lake Balaton. We unpacked our bags and went for a walk along the lake shore. It was huge, beautiful and warm. It felt like a small sea. The view was breathtaking. At the end of the day, we raised a toast to our parents marriage and wished them all the best.
August 8, 2017
We left our hostel early. Before the road we stopped at a pub for a nutritious American-style breakfast. We covered the road to Croatia at an express pace. We got there around 6pm. This time we went to a large town, Seget Donji. Close to the port, numerous shops and a lot of tourists. Our apartment was located, as usual, on a large mountain. It was large, modern and very charming. We got a room on the first floor. It's the biggest one we've stayed in so far. It consisted of two rooms, a bathroom, a hall and a large terrace. It felt cozy and well stocked. And of course the views. Palm trees, sea and mountains. Just something beautiful! In the evening we went for a walk around the neighborhood. Some of us could not resist the charm of the Adriatic and jumped into the sea waves. Before falling asleep in the full moonlight we played a game of Splendor. A very successful day. I wonder what tomorrow will bring us?!
August 9, 2017
The sun woke us up in the morning. Of course, I'm kidding, the blinds were so locked that we got up only around 10. We pulled ourselves together and went to the beach. It was wonderful. We swam, sunbathed and gossiped. Then a few hours of siesta. A walk along the seashore and discovering the unusual corners of Croatia. After returning, we went back to the beach. This time it was perfect. A light breeze was blowing, and the sun was not so hot anymore. With a smile on our lips, we watched ships and people on windsurfing sailing to the port. Before going to bed, there was a hobbit duel in the neighbor's apartment. We were exhausted and fell asleep instantly.
August 10, 2017
Good morning Croatia! We just found the perfect spot. Something good for everyone. Shadow and sun, sea, mountains and forests. And above all, beloved showers. The water was crystal clear, so we were able to observe underwater life and record it with a Go Pro webcam. I decided to start learning proper breathing and freestyle swimming under the watchful eye of master instructor Marian. From the novelties we also played kent and double. Then it was time to rest as usual. Before the next frying, we went to the bar for the best ice coffee in the world. At this hour, the water was clean and clear, and Neptune sent down huge waves for us. This time we went for an evening walk together with friends. We walked along the seashore and watched the city at night. We got as far as the hotel for the rich, which I liked very much. I consider this evening one of the most successful. I had a great time talking to Ola and admiring the views of Dalmatia together.
August 11, 2017
What kind of air conditioning?! When she blew, blew, it was scary. It froze and woke me up in the morning. I washed up and made myself elegant. We hit the road around 8 am. We went to Trogir. We visited the Old Town a bit. We went to the market and shopping in Lidl. Felicita sang for us on the way back. My parents prepared a regional dinner for us together. For the first time in my life I ate such a delicious risotto with seafood. It was just perfect. In the afternoon we went to the beach. We swam a few marathons, but most of the time we were sunbathing. In the evening we went for a walk in the other direction and discovered a new,, different Croatia. A bit more party like Międzyzdroje. And that's enough attractions for a Friday.
August 12, 2017
We woke up a little surprised, because the weather was not very nice. The sky was covered with small white puffs. A strong wind was blowing from the sea. We didn't want to waste the day, so we went on an escapade to Sibernik. The road we followed led along the very edge of the azure coast. Around us there were picturesque hills, forests and tiny settlements. When we got to the destination city, we encountered a weekend traffic jam. Dad, with the help of mum, was lucky enough to find a parking space right next to the old town. At the beginning we went to a local portside bar. We ate there a delicious black risotto, tagiatelle with shrimps and chicken with fries (unfortunately, this is the fate of gluten-free). We had a nice spot on the street, like in Italy. Crowds of people were walking around us. The youth trip from France was the most interesting. Refreshed, we set out to explore. The old town was lovely. It consisted of a small market square and numerous narrow streets. We saw churches, cathedrals and shop windows. My heart was stolen by the fountain - solarium for turtles and beautiful gardens with numerous flowers. Before leaving, we managed to visit the drugstore in search of their cosmetics. I didn't find anything interesting, but at least I didn't spend money on nonsense. We ran out of parking time, so we headed home. The day could not end without greeting the Adriatic. We went to the marina and took places on the colorful deckchairs. My dad and I went to karaoke. We sang many songs loudly and proudly. Once we were in the room, we played a bloody battle in Splendor. With the combined powers of the siblings, we defeated our parents. This is how another day in Croatia ended.
August 13, 2017
Lazy Sunday. We slept for a very long time. We went to the beach and stayed there for a few hours. We returned home for a siesta, which lasted until 6 pm. I don't like wasting time, and that's what we mostly did that day. Friends also came to visit us. I met people my age. They turned out very nice. In the evening we went on foot to Trogir, where we ate delicious ice cream in the old town. We wanted to visit the church, but unfortunately it was closed. And that would be it on this strange day...
August 14, 2017
Looking back, I don't quite remember that day. I know that we were 100% on the beach, because that's what we came to Croatia for. I won't make up, because I really have cataracts. In the evening we spent the night in tents on the balcony.
August 15, 2017
After returning from sleeping on the balcony at Aleksandra's, I was sitting with my mother on the balcony. Then the whole family went to church to celebrate the feast of the Mother of God. Mass began with a procession around the building. They were all elegantly dressed. The gentlemen in front carried a cross with a beautiful figure of Mother with Jesus. A solemn mass was then held. I really enjoyed the priest's sermon. It was obvious that he spoke straight from his heart and head. I am happy that I was able to participate in such a celebration. I've never been to a more beautiful event. After returning, we quickly went to the beaches and delicious ice cream. We walked for a long time and watched the people on the beach and the exotic nature. Together with Ola we painted our nails watching the charming sunset.
August 16, 2017
What a great family day. We planned a joint neighborly trip to Krka, however, we found that the prices there are not adequate to the services offered and it is not worth going there. We were alone. We went to the beach at 6 o'clock in the morning. We played games, fooled around and swam between buoys. In the afternoon we went shopping with my parents to Trogir. We stopped at Plodine, Diskont and Pekarnica. For dinner we prepared delicious seafood together. Today we didn't take a siesta, we just jumped on the beach again. This time we hid in the shade of palm trees. We watched the firefighting helicopters with great interest. In the evening at home we chilled on the balcony and played with Ola and Kuba. Time flies very fast here. I don't want to go back to Poland.
August 17, 2017
Early in the morning, together with my mother and Michałek, we went to the seashore. The water was flat like a lake. There wasn't a single wave. We learned how to release ducks together. The views were heavenly. We took a camera with us, so there will be nice photos as souvenirs. The second time we went for frying, as usual, before noon. I slept in the shade of the trees for several hours. We returned home to take a little break from the heat. And it was time for the girls' exit. We left the men at home and headed towards Trogir. Along the way, there was an exclusive photo session. The first point of our trip was DM, where together with my aunt and Ola we did cosmetic shopping. After choosing a few things, we went to the island of Ciovo, where we bought beautiful, hand-painted cards and paintings. It wasn't without tasting great, delicious Italian ice cream at the market. On the way back, we also visited a charming pancake shop, where we ordered sweet gluten-free pancakes and savory vege pancakes. To make it funny, it turned out that you can't pay by card in the restaurant. Mom ran to withdraw currency to a nearby gallery, and I stayed and guarded a table. It turned out that the ATM did not want to withdraw an amount lower than 800 kn. Fortunately, there was also an exchange office there, so we exchanged euros. Slightly upset and shocked, Mom returned and paid the polite waitress. We came home with juicy watermelon and sour milk. We also had the opportunity to see a ship that "crashed" on land. The children screamed, which added to the illusion. We hadn't had enough and we weren't tired yet. We took the boys and took them to the headland. We watched the stars and waded in the water. This tiring, very successful day quickly put me to sleep.
August 18, 2017
In our new way we got up early in the morning and headed to our beloved beach. Today we chased away all the grandparents and were the first to take our seats on the beach. We dived among the turquoise waves and watched the underwater life. When we got bored of playing on the beach, we went back home. Dad ran out of gas. So he took me on a scenic drive to the station and around. The navigation led us so that we were standing in a queue on the island of Ciovo and the short ride turned into a journey. We finally found a gas station where, of course, we ran out of gas. On the way back we stopped for some shopping at the market. After lunch, we quickly headed to the beaches to make good use of the time we had left here. Later they joined over Paczosowie. We chatted and helped our butts in the sea waves. The beach record has been officially broken. While my parents booked a place to stay in Bratislava, we played Splendor and The Hobbit. At night, my parents and I went to say goodbye to the sea, the stars and the moon.
August 19, 2017
I am sad to say that today is the last day of my trip. Early in the morning, we quickly went to the beach. There were very few people. We had the whole marina to ourselves. The water was exceptionally clear and azure. We started the day with a big bang. We split into two teams. The men went swimming, my mother and I stayed at home to rest for a while. Then we joined everyone. When we were alone on the beach, we had a heart-to-heart talk. We left all our dilemmas and difficulties on the shore. Then we started packing. In the evening we separated again. The boys went back to sunbathing. Me and my mother went for a walk. On the way, we did the last photo sessions. We were also inspired by the reunion of yacht enthusiasts. A rich man's party. We arrived at our favorite pancake shop. This time I wanted something sweet. Mom shot a cup of coffee with whipped cream. We also planned to buy something for grandparents. Good thing we brought our phone with us. My worried dad called. It turned out that we took the only set of keys and the boys had no way to get out of the house. It's a bit of an awkward situation. So we bought only the bare necessities and headed home in no time. What adventures. It will be something to remember for sure. We also sat on the balcony. And as if the attractions for today were not enough, we went with mummy to say goodbye to night Croatia. A very successful, wonderful day. It's just a pity that the last. I think this trip to Croatia was the best of all. I learned a lot of new things, discovered beautiful places, flooded in and sunbathed all the time. I spent wonderful moments here that I will never forget for the rest of my life.
August 20, 2017
The saddest day. Why do beautiful things come to an end? Well, no need to go back. It's not that, morning swimming has to be. Admittedly, the weather was not favorable, it was cool and a light wind was blowing. We couldn't leave without saying goodbye to the marina. Already around nine o'clock we got into the car and drove towards Poland. There were many kilometers ahead of us. Most of the time I slept or watched the beautiful scenery. We had a tasty dinner in Hungary. My plate was again dominated by pancakes. This time I chose the gundel style version with nuts, honey, raisins and chocolate. Our destination today was Bratislava. Due to traffic jams, we arrived there only after dark. The hostel where we booked rooms was located in the old town. I was captivated by its decor. On the ground floor there was a pretend patio with artificial trees, benches, tables for mini games. The hostel had about eight rooms. Each of them was decorated in a different musical style. We found a jazz loft. In addition, on each floor there were nooks for rest with comfortable sofas and books to read. Modern art also caught my attention. The Mona Lisa makeover hanging by the reception was great. The whole hostel created a very cozy atmosphere, it reminded me of a student dormitory. We changed into warmer clothes and went to the city. We visited the marble castle, from which there was an amazing view of the entire capital. We also walked along the narrow streets, which were beautifully illuminated. At the end we went to the bar "U Czarta". We drank delicious mulled wine and went to sleep. The rest of the sightseeing awaited us the next day.
August 21, 2017
In the morning we woke up in a room with no windows. We washed up, went to the hotel breakfast and went sightseeing. The old town with numerous monuments and decorations was beautiful. I liked the combination of classic and modern. We visited the most interesting places. We took pictures. Each of us bought something as a souvenir, I chose a unique card for my collection. We visited the Metal Shop, which inspired me with its otherness. The cat cafe and the Chocolate Factory turned out to be very interesting as well. After the walk, we went back to Warsaw. We have a long route ahead of us, and the late hour did not bode well. The closer we got to Poland, the temperature dropped and it got colder. It's hard to change from 38 degrees Celsius to 16 degrees. We stopped for lunch right at the border. After that, we didn't take breaks and went straight to house, happy and tired, we lay down in our beds with our heads full of great memories from those family holidays!
Comentários