top of page
Szukaj

Samochodem przez świat. Czas na albańską fiestę !

  • Zdjęcie autora: aniapopieko
    aniapopieko
  • 25 lut 2021
  • 19 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 9 sie 2023

PL, English version below

29.07.2018

Polska, Słowacja, Węgry, Serbia

Po szalonej nocy podczas której rodzice musieli wracać z Lublina do Warszawy specjalnie po Zieloną Kartę, bez której nie mogliśmy wyjechać na naszą podróż. Gdy ta akcja się już udała, ruszyliśmy do Albanii. Przed nami było 1400 km. Większą część trasy przespałam, przez pozostałą część czytałam książki, śpiewałam i grałam z bratem w Czarne Historie. Droga upłynęła niespodziewanie szybko. Staliśmy tylko w małym korku podczas wjazdu do Serbii. Pod koniec szesnastogodzinnej trasy zostaliśmy zaskoczeni przez burzę z piorunami. Na szczęście naszym dzielnym kierowcom udało się dotrzeć do celu. Spaliśmy w przytulnym hotelu z pięknymi, białymi pokojami. Spędziliśmy tan trochę czasu na tarasie, cieszyliśmy się ciepłem i świeżym powietrzem.


30.07.2018

Serbia, Macedonia, Albania

Nastał kolejny dzień naszej wspaniałej wyprawy do Albanii. Z Serbii wyjechaliśmy z samego rana, tuż po śniadaniu. Podążaliśmy krętą autostradą wśród malowniczych gór. Bardzo ciekawie było obserwować tak wielka ilość meczetów w jednym miejscu. Jadą przed siebie podziwialiśmy zapierająca dech w piersiach naturę. Zatrzymywaliśmy się tylko wtedy, kiedy było to konieczne. Już w samej Albanii zrobiliśmy dłuższą przerwę na lunch z wyśmienitym deserem. Sama Albania bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, przede wszystkim połączenie wysokich pasm górskich z morzem i jeziorami, liczne lasy i sady wypełnione pachnącymi owocami. Dzikie zwierzęta, które niespodziewanie wychodziły na drogę dodawały całemu miejscu wyjątkowego klimatu. Raj mercedesów, który najbardziej zaimponował mojemu tacie. Podobały nam się również słodziutkie, małe domki osadzone wysoko na szczytach. Wieczorem, gdy dojeżdżaliśmy już do naszego miasteczka, minęliśmy piękną miejscowość – Vlorę podobną do Los Angeles. W głębi serca miałam nadzieje, że wybierzemy się tam któregoś dnia. Palmy, dyskoteki, bary, plaże, muzyka ! W naszym hotelu przywitała nas przemiła właścicielka, z którą rozmawialiśmy przez gogle translator. Nasz apartament znajdował się na pierwszym piętrze. Nie był duży, ale posiadał bajeczny taras z widokiem na cała miejscowość i morze. Wykonaliśmy jeszcze ostatnie wyzwania – wnoszenie walizek, naprawa klimatyzacji i zaczęliśmy nasze wymarzone wakacje.


31.07.2018

Albania

Dzisiejszy poranek rozpoczęliśmy od kawusi na balkonie w towarzystwie wyśmienitych owoców. Patrzyliśmy na lazurowe morze i potężne góry. Naszykowaliśmy nasz ekwipunek i ruszyliśmy odkrywać nasze nieznane, dzikie plaże. W końcu piasek, taki złocisty i lśniący. Kąpaliśmy się w morzu, opalaliśmy i zwyczajnie odpoczywaliśmy. Kiedy słońce znalazło się w zenicie, a my dosłownie rozpuszczaliśmy się, wróciliśmy na sjestę. Podczas odpoczynku graliśmy w gry planszowe i plotkowaliśmy. Po południu nadszedł czas na przywitanie się z centrum miasteczka. Spacerowaliśmy wzdłuż głównej ulicy i odwiedzaliśmy miejscowe markety. Próbowaliśmy albańskich specjałów, lodów i ciast. Zrobiliśmy ekologiczne zakupy i obładowani poszliśmy przez łany zbóż prosto do naszego lokum. Razem z mamą i przyjaciółką Olą nie chciałyśmy siedzieć i odpoczywać, więc wybrałyśmy się na spacer wzdłuż wybrzeża. Towarzyszyły nam liczne zwierzęta : kozy, koty, krowy i cykady. Niebo pokryte było złotymi gwiazdami i można było podziwiać zachodzące słońce w pełnej krasie. Spacer był magiczny i bardzo udany. W domu zjedliśmy wspólnie wyśmienitą kolację kontynentalną i udaliśmy się do swoich łóżek. Dzień był przepełniony wrażeniami i mnóstwem uśmiechów na ustach.


1.08.2018

Albania

Kolejny słoneczny dzień w Albanii rozpoczął się od wspaniałego śniadania na balkonie. Bardzo podoba mi się to, że w taki sposób i w takich warunkach możemy wspólnie zasiadać do stołu. Dzisiaj udało nam się z samego rana pójść na plażę. Tym razem oprócz pływania, opalania i grania w karty zaczęliśmy nagrywać vlogi. Potem sjesta. Po południu udało nam się również pójść na plażę. Tym razem w przeciwna stronę. Fale były ogromne, skakaliśmy przez nie i wygłupialiśmy się w wodzie. Razem z ciocią i Olą dotarłyśmy do końca drogi i poznałyśmy piękne, urocze zakątki. W podróży przeszkodziła nam brama prowadząca do parku krajobrazowego. Wróciłyśmy więc na chwilę, aby odpocząć. Po zmroku wybraliśmy się krajobrazową drogą do Vlory. Była ona piękna, usytuowana na wybrzeżu, z licznymi rozłożystymi palmami na każdym kroku. Bardzo podpasował mi klimat tamtego miasteczka. Idealny dla młodych ludzi, tętniący życiem i czystą radością. Takim pięknym wieczorkiem zakończyliśmy kolejny dzień naszej podróży.


2.08.2018

Albania

Dzisiaj rano wybrałam się do miasteczka po zakupu i prezent urodzinowy dla wujka. O świcie miasteczko jest równie urokliwe, na ulicach jest mniej ludzi, wszystkimi zmysłami da odczuć się przeszywający spokój. Na plaże zbieraliśmy się dość długo, bo parujący tu klimat nie sprzyja pospiechowi. Postanowiliśmy spędzić to urokliwe popołudnie na wypasie. Wynajęliśmy leżaki wraz z palmowymi parasolami, dzięki czemu mogliśmy spędzić przy morzu cały dzień, bez żadnej przerwy. Było wyjątkowo. Każdy robił to, na co miął ochotę i był zadowolony. Na obiad wybraliśmy się do restauracji obok. Spędziliśmy tam dwie godziny, co było bardzo przyjemne i nauczyło nas cierpliwości i wspólnego celebrowania. Mogliśmy spokojnie, bez pośpiechu delektować się owocami morza patrząc na plażę. Widoki były niczym z najlepszej pocztówki. Na deserek podali nam soczyste, słodziutkie owocki. Potem ruszyłam razem z Ola na króciutki spacerek i grę w siatkówkę plażową. Wróciliśmy do domu, przebraliśmy się i wyszliśmy do miasta, aby zaobserwować, jak wygląda ono w nocy. Późnym wieczorem urządziliśmy urodzinowe przyjęcie dla wujka. Razem z bratem i przyjaciółmi zrobiliśmy sobie piknik na tarasie i graliśmy w gry pod gwiaździstym niebem. Po tak intensywnym dniu wszyscy szybko poszli spać.


3.08.2018

Albania

Dzisiejszy dzień był inny niż wszystkie. Na początku zapowiadał się normalnie. Jak każdego poranka siedzieliśmy na balkonie i jedliśmy wspólne śniadanie. Obecni byli wszyscy oprócz taty. Nagle nadciągnęły ciemne chmury i zaczął padać deszcz i zgonił nas z balkonu. Zaszyci w przytulnych ścianach naszego domku plotkowaliśmy i budowaliśmy nasze miasta w Carcasone. Kiedy po południu pogoda troszkę się poprawiła, ruszyliśmy na plażę. Nadmorskie leżaki były opustoszałe, a w wodzie kąpali się tylko lokalesi. Ogromne morze zmieniła się w jedną wielką taflę i zaczęło przypominać mazurskie jezioro. Graliśmy w nim w siatkę i głupiego Jasia . Na brzegu również rozegraliśmy sportową rozgrywkę w piłkę, którą niestety ja z ciocia i Olą przegrałyśmy 1:2. Zabawa była świetna. Wieczorem jak zwykle wróciliśmy do apartamentu, umyliśmy się i ruszyliśmy w miasto. Udało nam się odkryć nowy, wielki market, urocza kafejkę i malutki lokalny warzywniaczek. Te wieczorne wyjścia należały do moich ulubionych. Przed zaśnięciem wpadliśmy jeszcze na ploteczki do sąsiadów. Tamtejszą noc spędziłam na tarasie. Spałam na kocu, pod gołym, gwieździstym niebem. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś podobnie niesamowitego.


4.08.2018

Albania, Orikum

Czas leci tutaj w nieubłagalnym tempie. Ledwo co się obejrzałam, a połowa wyjazdu była już za nami. Po nocy spędzonej na tarasie byłam nieco obolała i pogryziona, ale pełna zapału i energii do działania. Na początku wybrałam się z tatą do miasta. Pokazałam mu ciekawe zakamarki miasteczka Orikum. Kupiliśmy też kilka potrzebnych domowych rzeczy. Jak co dzień zjedliśmy balkonowe śniadanie kontynentalne i pomaszerowaliśmy na plażę. Zajęliśmy nasze ukochane leżaki. Dzisiaj głównie szaleliśmy w wodzie i graliśmy w nadmorskie karty. Około 16 poszliśmy z rodzicami brzegiem plaży na obiad do nowej restauracji. Znaleźliśmy włosko-albańską, gdzie zjedliśmy najlepsze w życiu, wybitnie smaczne owoce morza. Obsługiwał nas bardzo przystojny kelner, z którym rozmawialiśmy po angielsku. Potem poszliśmy jeszcze kawałek dalej i wpadliśmy do kawiarni, gdzie zapoznaliśmy się ze Szwedem, który mówił w kilku językach i podróżował po całym świecie. Miał polskie korzenie, co bardzo ułatwiło nam komunikację. Od tamtego dnia stał się moim mentorem. Przykładem osoby zdrowej, pełnej pasji i szczęścia. Po spacerze pływaliśmy wspólnie przy zachodzie słońca. Wieczorna uczta z baklawą i lodami w kawiarni ,,pasticeri, Thanas Milo” była przyjemna. Nie zabrakło również kart wojennych i żartów. Kolejny cudowny dzień za nami.


5.08.2018

Albania, Berat

Dzisiaj był dzień wyjątkowy. Pojechaliśmy do pięknego, zabytkowego miasteczka Beratu, które zwali , miastem tysiąca okien”. Długa, kręta droga prowadziła wzdłuż wybrzeża. Jechaliśmy obok winnych latorośli i drzewek oliwnych. Nieźle nas wytrzęsło, bo dziury stanowiły 90% całości drogi. Przejechaliśmy tez przez uliczny targ. Widzieliśmy osły, kozy i krowy. Naszym oczom nie umknęły również odsalarki oraz liczne stacje paliw. Samo miasto było prześliczne. Posiadało liczne wąskie zaułki, kościoły, meczety i mosty. Prężnie wspinaliśmy się do góry i podziwialiśmy tamtejszą panoramę. Weszliśmy też do pięknego, starożytnego kościoła z drewnianymi ikonami. Chcieliśmy wjechać na starożytny zamek, ale było to niemożliwe. Temperatura przekraczała 38 stopni. Na starówce wypiliśmy słodką, gęstą, zimną frappe, która bardzo mi smakowała. Ogólnie miejscowość wywarła na mnie dobre wrażenie. Z chęcią do niej powrócę. Droga w druga stronę do dom była już szybsza, nie było korków i znaliśmy już trasę. Wstąpiliśmy tez na obiad. Restauracja, którą wybraliśmy - piękna, urokliwa, leżąca nad samym morzem miejscówka. Jedzonko było całkiem smaczne, ale nie wyróżniało się niczym szczególnym. W domu pograliśmy jeszcze w drużynowe karty wojenne i poszliśmy spać.


6.08.2018

Albania

Kolejny słoneczny poranek w Albanii. Na początku ogarnianie się i szybki spacer po centrum. Byliśmy na lodach i kupiliśmy przekąski do naszego nowego challengu. Potem poszliśmy na plażę, niestety tym razem w pomniejszonym składzie. Tylko ja z tatą. Cały czas nurkowaliśmy i skakaliśmy przez morskie fale. Widzieliśmy nawet małe kraby i jeżowce. Czas na plaży minął nam na wspólnych spacerach brzegiem, opalaniu się i rozmowach. Na obiad zjedliśmy wyśmienitą pizzę ,,4 sery”. Potem przeszliśmy się jeszcze na spacer do bramy wjazdowej do Parku Krajobrazowego. Cudowny czas nad woda zakończyliśmy meczem siatkówki przy zachodzie słońca. Zajechaliśmy jeszcze na szybkie zakupy do lokalnego sklepu. Wieczór spędziliśmy razem z Kubą i Olą grając w gry i oglądając filmiki o jednorożcach. Rodzice natomiast chillowali sobie na balkonie z wujkami. I tak zakończyliśmy kolejny dzień.


7.08.2018 i 8.08.2018

Albania

Chaotyczny poranek. Po nocowaniu Oli długo leżałyśmy w łóżku. Przed 10 poszłyśmy po pieczywo i do sklepu z ubraniami, który niestety był zamknięty. Po powrocie okazało się, ze Kuba ma problemy żołądkowe i tym razem dzień spędziliśmy jedynie w rodzinnym gronie. Najpierw poszliśmy do naszego ulubionego miejsca na plaży. Graliśmy głównie w tysiąca, najlepsza piłkę wodną, uczyliśmy się nurkowania i stania na rękach w wodzie. Nie było już upału. Całe niebo pokrywały deszczowe chmury. Na chwile wróciliśmy do domu. Nieco odpoczęliśmy i migiem wróciliśmy na plaże, żeby jak najlepiej wykorzystać czas, który nam w Albanii pozostał. Zostaliśmy nad wodą aż do zachodu słońca. Potem poszliśmy jeszcze na wieczorny wypad na miasto. Okazało się, że przez przypadek zamknęliśmy naszych znajomych na balkonie i mama musiała wrócić, aby otworzyć im drzwi. Kupiliśmy kilka drobiazgów dla rodziny i jak zwykle wpadliśmy na lody do naszej ulubionej kafejki ,, Luani Pasticeri Gelateria”. Dzień zakończyliśmy miłym posiedzeniem na tarasie.


9.08.2018

Albania

To, co najlepsze zawsze szybko przemija. Dopiero co wsiadaliśmy do auta i jechaliśmy do Albanii, a to już jest nasz ostatni dzień wypoczynku. Razem z mamą nastawiłyśmy budziki na 7 rano. Przygotowałyśmy ubrania i poszłyśmy na profesjonalna sesję zdjęciową nad morze. Po drodze udało nam się zając leżaki w pierwszym rzędzie na późniejszy pobyt na rozgrzanej pustyni. Fotki wyszły oryginalnie i magicznie. Dzisiejszy dzień, dosłownie cały spędziliśmy na plaży. Najlepsza była nasza wspólna przeprawa przez rzekę i wszechobecna moc owoców . Na niebie pojawiły się nieliczne chmurki, z których padał deszcz. Ciekawym doświadczeniem było kapanie się w taką pogodę w morzu, z kroplami deszczu na karku. Zjedliśmy też pożegnalny lunch nad woda. Kiedy pojawiły się wiesze, ciemne, nabrzmiałe obłoki, wszyscy poszli do domu. Ja zostałam jeszcze przez chwilę, bo nie mogłam oderwać wzroku od przejrzystej wody. Po plaży poszliśmy do naszej hotelowej knajpki, aby popróbować albańskich specjałów. Wieczorem ostatni raz poszliśmy do miasta. Kupiliśmy kilka niezbędnych rzeczy. Usiedliśmy w kawiarni, zjedliśmy najlepsze albańskie ciasto nasączone mlekiem. Na koniec została najgorsza część podróży, czyli pakowanie. Udało się przebrnąć przez nie dość szybko i bez żadnych incydentów. A teraz czas spać, bo jutro pobudka o 5 rano.


10.08.2018

Albania, Macedonia, Serbia

Wcześnie rano wstaliśmy, dopakowaliśmy nasze manatki i spędziliśmy ostatnie chwile na tarasie. Droga na początku przebiegała dość spokojnie. Szybciutko przejechaliśmy przez Albanię. Czas upłynął nam na wspólnym śpiewaniu, rozmowie i graniu w karty. Ciekawym wydarzeniem było nagrywanie challengu z Michałem. Nie było sposobu, aby się nudzić. Na pewno nie w naszej rodzinie. W Macedonii zatrzymaliśmy się w uroczej restauracji z kolorowym ogródkiem. Nieopodal znajdował się meczet, więc mieliśmy okazję posłuchać nawoływania kapłana do modlitwy. Obserwowaliśmy też stary, ogromny błyszczący samochód – karocę. Zrobiliśmy sobie z nią zdjęcia. Po zjedzeniu pysznego, tradycyjnego obiadku ruszyliśmy w dalszą trasę. Niestety pod koniec Macedonii pojawiły się pewne problemy. Musieliśmy stać w korkach i omijać liczne wypadki. Przez to nasz czas dotarcia na miejsce do Belgradu mocno się opóźnił. Po drodze było mało stacji benzynowych i w jednej czekaliśmy ponad 30 minut na skorzystanie z toalety. Mimo to byliśmy weseli, skorzy do żartów i wypoczęci. W Belgradzie znaleźliśmy się dopiero przed 23. Motel był obskurny, Internet nie działał, a obsługa nie była skora do udzielania jakichkolwiek rad. Na szczęście zatrzymaliśmy się tam jedynie na jedną noc. Udało nam się jeszcze pójść na spacer po mieście. Miło było rozprostować nogi po tylu godzinach jazdy. Wróciliśmy do hotelu i rozdzieliliśmy się z chłopakami. Okazało się to wielka wtopą, bo zapomniałyśmy numeru pokoju (a było ich tam naprawdę dużo). Latałyśmy po piętrach jak szalone. Poszłyśmy do recepcji i poprosiłyśmy o nasz numer. Okazało się że tata zasnął ze zmęczenia i właśnie dlatego nie odbierał od nas telefonu. Tak zakończył się ten szalony dzień. Wszyscy padli ze zmęczenia.


11.08.2018

Serbia, Polska

Ostatni dzień naszej wakacyjnej przygody rozpoczęliśmy od energetycznego śniadania hotelowego. Później wymeldowaliśmy się i chcieliśmy szybko wracać do Polski. Przy samochodzie okazało się, że dostaliśmy mandat za parking, co było bardzo śmieszne, bo kosztował on prawie tyle samo, co bilet na parking. Pojechaliśmy w drogę. Dzisiaj przebiegała ona bardzo opornie. Ciągle były jakieś utrudnienia drogowe, korki na bramkach i autostradzie. Jednakże my jak zwykle z resztą nie mogliśmy się nudzić i co chwila wymyślaliśmy coś śmiesznego. Po drodze zjedliśmy smaczny, tradycyjny obiad na Słowacji w Żylinie. Miejsce było klimatyczne, bo spełniało tez funkcję zoo i parku trampolin. Bezpiecznie dojechaliśmy do domu. Wymęczeni, ale bardzo szczęśliwi poszliśmy spać.


HITY WYJAZDU

*fajerwerki

*Imagine Dragons

*Janusz z rodzinką

*piknik na tarasie

*zgubienie pokojów

*piaszczyste plaże

*piłka wodna

*kąpiel w deszcze

*,,obiad pływa w morzu”

*tata-osa

*ser, chleb i oliwa

*gry wojenne

*pizza

*jazda po Albanii

*albańskie wesela

*straszna burka z piorunami

*meczety

*istoty ponadziemskie

*mała kurka

*burza szalejąca

*test albańskich produktów

*nocne spacery

*zabytkowe windy

*balkon gigant

*zachody w górach

*Czarne historie

*opona wodna

*ciasto ,,cheescake”

*makao w aucie

*leżaki z parasolem

*czarne lody

*morze-jezioro

*t-shirt

*noc na balkonie

*owoce

*sesje zdjęciowe

*koty, krowy, kozy i barany


ENG

By car around the world. It's time for an Albanian fiesta!

July 29, 2018
Poland, Slovakia, Hungary, Serbia
After a crazy night during which my parents had to return from Lublin to Warsaw especially for the Green Card, without which we couldn't go on our trip. When this action was successful, we went to Albania. We had 1400 km ahead of us. I slept most of the tour, the rest I read books, sang and played Black Histories with my brother. The road passed unexpectedly quickly. We were only standing in a small traffic jam when entering Serbia. At the end of the 16 hour tour, we were surprised by a thunderstorm. Fortunately, our brave drivers managed to reach their destination. We slept in a cozy hotel with beautiful white rooms. We spent some time on the terrace, enjoying the warmth and fresh air.

July 30, 2018 
Serbia, Macedonia, Albania 
Another day of our wonderful trip to Albania has come. We left Serbia in the morning, right after breakfast. We followed the winding highway through the picturesque mountains. It was very interesting to observe such a large number of mosques in one place. Driving ahead, we admired the breathtaking nature. We only stopped when necessary. Already in Albania we took a longer break for lunch with a delicious dessert. Albania itself surprised me very positively, especially the combination of high mountain ranges with the sea and lakes, numerous forests and orchards filled with fragrant fruit. Wild animals that unexpectedly crossed the road added a unique atmosphere to the whole place. The Mercedes paradise that impressed my dad the most. We also liked the cute little houses set high on the peaks. In the evening, when we reached our town, we passed a beautiful town - Vlora, similar to Los Angeles. In my heart of hearts, I hoped that we would go there one day. Palm trees, discos, bars, beaches, music! At our hotel, we were greeted by a nice owner, with whom we talked through google translator. Our apartment was on the first floor. It wasn't big, but it had a fabulous terrace overlooking the whole town and the sea. We completed the last challenges - carrying suitcases, repairing the air conditioning and we started our dream vacation.

July 31, 2018
Albania
This morning we started with coffee on the balcony accompanied by delicious fruit. We looked at the azure sea and the mighty mountains. We prepared our equipment and set off to discover our unknown, wild beaches. Finally, the sand, so golden and shiny. We swam in the sea, sunbathed and just relaxed. When the sun was at its zenith and we were literally melting, we returned for siesta. While resting, we played board games and gossiped. In the afternoon it's time to say hello to the town center. We walked along the main street and visited the local markets. We tried Albanian specialties, ice cream and cakes. We did organic shopping and loaded up we went through the fields of cereals straight to our place. Together with my mother and friend Ola, we did not want to sit and rest, so we went for a walk along the coast. We were accompanied by numerous animals: goats, cats, cows and cicadas. The sky was covered with golden stars and you could admire the setting sun in all its glory. The walk was magical and very successful. At home we ate a delicious continental dinner together and went to our beds. The day was filled with impressions and lots of smiles on the lips.

August 1, 2018
Albania
Another sunny day in Albania started with a great breakfast on the balcony. I really like the fact that in such a way and in such conditions we can sit down to the table together. Today we managed to go to the beach first thing in the morning. This time, apart from swimming, sunbathing and playing cards, we started recording vlogs. Then siesta. In the afternoon we also managed to go to the beach. This time in the opposite direction. The waves were huge, we jumped over them and fooled around in the water. Together with my aunt and Ola we reached the end of the road and got to know beautiful, charming corners. Our journey was interrupted by the gate leading to the landscape park. So we went back for a while to rest. After dark, we took the scenic road to Vlora. It was beautiful, situated on the coast, with numerous spreading palm trees at every step. I really liked the atmosphere of that town. Perfect for young people, bustling with life and pure joy. Such a beautiful evening ended the next day of our trip.

August 2, 2018
Albania
This morning I went to town to buy some groceries and a birthday present for my uncle. At dawn, the town is equally charming, there are fewer people on the streets, with all your senses you can feel the piercing peace. We gathered for the beaches for quite a long time, because the steaming climate here is not conducive to haste. We decided to spend this charming afternoon grazing. We rented sunbeds with palm umbrellas, so we could spend the whole day by the sea, without any break. It was exceptional. Everyone did what they wanted and were happy. We went to the restaurant next door for lunch. We spent two hours there, which was very pleasant and taught us patience and celebrating together. We could calmly, without haste, enjoy the seafood while looking at the beach. The views were like from the best postcard. For dessert, they served us juicy, sweet fruit. Then I went with Ola for a short walk and played beach volleyball. We came home, changed clothes and went out to the city to observe what it looks like at night. Late in the evening we had a birthday party for my uncle. Together with my brother and friends, we had a picnic on the terrace and played games under the starry sky. After such an intense day, everyone quickly went to sleep.

August 3, 2018
Albania
Today was unlike any other day. At first it looked normal. Like every morning, we sat on the balcony and ate breakfast together. Everyone was there except for Dad. Suddenly dark clouds rolled in and it started to rain and chased us off the balcony. Sewn within the cozy walls of our cottage, we gossiped and built our cities in Carcasone. When the weather cleared up a bit in the afternoon, we headed to the beach. The beach chairs were deserted, and only locals were swimming in the water. The huge sea turned into one large surface and began to resemble a Masurian lake. We played netball and stupid Jaś there. On the shore we also played a football game, which unfortunately me, my aunt and Ola lost 1:2. The fun was great. In the evening, as usual, we returned to the apartment, washed up and went to the city. We managed to discover a new, huge market, a charming cafe and a tiny local greengrocer. These evening outings were one of my favorite. Before falling asleep we ran into gossip to the neighbors. I spent that night on the terrace. I slept on a blanket, under the sky. I had never experienced anything so amazing before.

August 4, 2018
Albania, Orikum
Time flies here at an inexorable pace. I barely looked back and half of the trip was already behind us. After the night spent on the terrace, I was a bit sore and bitten, but full of enthusiasm and energy to act. First, I went to town with my dad. I showed him the interesting nooks and crannies of the town of Orikum. We also bought some needed household items. As usual, we ate a continental breakfast on the balcony and walked down to the beach. We took our beloved sunbeds. Today we mainly went crazy in the water and played seaside cards. Around 4pm, my parents and I went to the beach for lunch at a new restaurant. We found an Italian-Albanian one, where we ate the best in our lives, extremely tasty seafood. We were served by a very handsome waiter with whom we spoke in English. Then we went a bit further and popped into a cafe where we met a Swede who spoke several languages ​​and traveled around the world. He had Polish roots, which made communication much easier for us. From that day on, he became my mentor. An example of a healthy person, full of passion and happiness. After the walk, we swam together at sunset. The evening feast with baklava and ice cream at the pasticeri, Thanas Milo cafe was pleasant. There were also war cards and jokes. Another wonderful day behind us.

August 5, 2018
Albania, Berat
Today was a special day. We went to the beautiful, historic town of Beratu, which they call "the city of a thousand windows." A long, winding road led along the coast. We drove past vines and olive trees. We were pretty shaken up, because the potholes accounted for 90% of the whole road. We also passed through the street market. We saw donkeys, goats and cows. We also saw desalinators and numerous petrol stations. The city itself was gorgeous. It had numerous narrow alleys, churches, mosques and bridges. We climbed vigorously to the top and admired the panorama there. We also entered a beautiful ancient church with wooden icons. We wanted to enter the ancient castle, but it was impossible. The temperature exceeded 38 degrees. In the old town we drank a sweet, thick, cold frappe, which I really liked. Overall, the place left a good impression on me. I will gladly return to it. The way back home was faster, there were no traffic jams and we already knew the route. We also went for lunch. The restaurant we chose - a beautiful, charming place by the sea. The food was quite tasty, but nothing special. At home we played team war cards and went to sleep.

August 6, 2018
Albania
Another sunny morning in Albania. At the beginning, embracing and a quick walk around the center. We had ice cream and bought snacks for our new challenge. Then we went to the beach, unfortunately this time with a smaller squad. Just me and my dad. We were snorkeling and jumping over sea waves all the time. We even saw small crabs and sea urchins. We spent our time on the beach walking along the shore, sunbathing and talking. We ate a delicious 4 cheese pizza for dinner. Then we went for a walk to the entrance gate to the Landscape Park. We ended the wonderful time by the water with a volleyball match at sunset. We went for a quick shopping trip to a local store. We spent the evening together with Kuba and Ola playing games and watching movies about unicorns. Parents, on the other hand, were chilling on the balcony with their uncles. And so we ended another day.

August 7, 2018 and August 8,2018
Albania
A chaotic morning. After Ola spent the night, we lay in bed for a long time. Before 10 we went to buy bread and to a clothes shop, which unfortunately was closed. After returning, it turned out that Kuba has stomach problems and this time we spent the day only with the family. First we went to our favorite spot on the beach. We mainly played 1000, the best water polo, we learned diving and handstand in the water. There was no more heat. The whole sky was covered with rain clouds. We went home for a while. We rested a bit and quickly returned to the beaches to make the most of the time we had left in Albania. We stayed by the water until sunset. Then we went for an evening out on the town. It turned out that we accidentally locked our friends on the balcony and mum had to go back to open the door for them. We bought a few trinkets for the family and, as usual, we popped in for ice cream at our favorite cafe, Luani Pasticeri Gelateria. We ended the day with a nice sitting on the terrace.

August 9, 2018
Albania
The best things always pass quickly. We just got into the car and drove to Albania, and this is our last day of rest. My mother and I set alarm clocks for 7am. We prepared clothes and went to a professional photo shoot by the sea. On the way, we managed to grab sunbeds in the first row for a later stay in the hot desert. The photos came out original and magical. Today, we literally spent the whole day on the beach. The best part was our joint crossing of the river and the ubiquitous power of fruit. There were a few clouds in the sky and it was raining. It was an interesting experience to bathe in the sea in such weather, with raindrops on the neck. We also had a farewell lunch by the water. When the dark, swollen clouds appeared, everyone went home. I stayed a while longer because I couldn't take my eyes off the clear water. After the beach, we went to our hotel restaurant to try Albanian specialties. In the evening we went to the city for the last time. We bought some essentials. We sat in a cafe, ate the best Albanian cake soaked in milk. Finally was the worst part of the trip, i.e. packing. We managed to get through them quite quickly and without any incidents. And now it's time to sleep, because tomorrow we wake up at 5 in the morning.

August 10, 2018
Albania, Macedonia, Serbia
We got up early in the morning, packed our belongings and spent the last moments on the terrace. The road was quite calm at first. We quickly drove through Albania. We spent time singing, talking and playing cards together. An interesting event was recording a challenge with Michał. There was no way to get bored. Certainly not in our family. In Macedonia, we stopped at a charming restaurant with a colorful garden. There was a mosque nearby, so we had the opportunity to listen to the priest's call to prayer. We also watched an old, huge shiny car - a carriage. We took pictures with it. After eating a delicious, traditional dinner, we continued our journey. Unfortunately, towards the end of Macedonia, some problems arose. We had to stand in traffic jams and avoid numerous accidents. As a result, our arrival time in Belgrade was significantly delayed. There were few gas stations along the way and in one we waited over 30 minutes to use the toilet. Despite this, we were cheerful, quick to joke and rested. We arrived in Belgrade just before 11 pm. The motel was dingy, the Internet was not working, and the staff was not willing to give any advice. Fortunately, we only stayed there for one night. We also managed to go for a walk around the city. It was nice to stretch my legs after so many hours of driving. We went back to the hotel and split up with the guys. It turned out to be a big blunder, because we forgot the room number (and there were a lot of them). We were flying around like crazy. We went to the front desk and asked for our number. It turned out that dad fell asleep from exhaustion and that's why he didn't answer our phone. This is how this crazy day ended. Everyone collapsed from exhaustion.

August 11, 2018 
Serbia, Poland 
We started the last day of our holiday adventure with an energetic hotel breakfast. Later we checked out and wanted to return to Poland quickly. Next to the car, it turned out that we got a ticket for parking, which was very funny, because it cost almost the same as a parking ticket. We went on the road. It was very stubborn today. There were still some road difficulties, traffic jams at the gates and the highway. However, as usual, we couldn't get bored and we thought up something funny every now and then. On the way we had a tasty, traditional dinner in Slovakia in Žilina. The place was atmospheric, because it also served as a zoo and a trampoline park. We arrived home safely. Tired but very happy we went to bed.

TRAVEL Hits
*fireworks
*Imagine Dragons
*Janusz with his family
*picnic on the terrace
*loss of rooms
*Sandy beaches
*water polo
*bathing in the rain
*"dinner floats in the sea"
*dad-wasp
*cheese, bread and olive oil
*war games
*Pizza
*driving in Albania
*Albanian weddings
*scary burqa with lightning
*mosques
*extraterrestrial beings
*little hen
*raging storm
*test of Albanian products
*night walks
*historic elevators
*giant balcony
*sunsets in the mountains
*Black Stories
*water tyre
*cake "cheescake"
*macao in the car
*sunbeds with an umbrella
*black ice cream
*sea-lake
*t-shirt
*night on the balcony
*fruit
*Photo sessions
*cats, cows, goats and rams




 
 
 

コメント


Post: Blog2_Post

Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

©2020 by altertravel. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page