top of page
Szukaj

Z pamiętnika podróżnika Podróż życia Polska – Izrael

  • Zdjęcie autora: aniapopieko
    aniapopieko
  • 4 lis 2020
  • 15 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 8 sie 2023

Przenieśmy się troszkę w czasie i przestrzeni. Mimo, że zamknięta w domu i poniekąd zniewolona, sercem i myślami nieprzerwanie powracam do Izraela - kraju i kultury, która niesamowicie mnie zaintrygowała !


PL, English version below



27 stycznia

Dziś nastał oczekiwany dzień wylotu. Odprawa na lotnisku przeszła niespodziewanie szybko i bezpiecznie. Jak za dotknięciem magicznej różdżką po kilku minutach znaleźliśmy się przy naszym samolocie. Wewnątrz okazało się, że nie siedzimy z tatą obok siebie. No cóż. Ja udałam się do pierwszego rzędu od strony okna. Moim towarzystwem podczas podróży okazali się śmieszni panowie z Polski. Widać, że pili coś procentowego przed wylotem. Opowiadali zabawne żarty i ciekawe historie, więc czas upłynął niespodziewanie szybko. Pozwoliłam sobie jeszcze na odrobinę przyjemności i relaksu przy filmie. Około 20.00 wylądowaliśmy na lotnisku w Ovdzie. Było ono bardzo przytulne, malutkie i urocze. W odróżnieniu od Modlina, nie było tam żadnych sklepików, jedynie wygodne, puszyste kanapy i ozdobne wodopoje. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, świeże powietrze owiało nasze twarze, a oczom ukazał się niesamowity widok palm, piasku i wielbłądów. Niebieskim autobusikiem udaliśmy się do naszego miejsca docelowego – Ejlatu. Po dotarciu na dworzec przespacerowaliśmy się jeszcze po malowniczej okolicy i poszliśmy za głosem żołądków, aby spróbować regionalnych specjałów. Tutejszy kebab to coś wspaniałego. Smaku hummusu i falafeli nie można porównywać do tych sprzedawanych u nas, te były o wiele lepsze. Po prostu „niebo w gębie” .Oprócz tego obsługa uśmiechnięta, żartobliwa i pomocna, mimo późnej godziny. Potem odetchnęliśmy chwilkę siedząc na pięknych drewnianych ławeczkach i ruszyliśmy do hotelu. Pokoik był malutki, ale czysty i dobrze zorganizowany. Z naszego okna rozpościerał się niesamowity widok na morze. Po dość długiej i męczącej podróży poszliśmy spać.




28 stycznia

Dzień dobry kochani. Zaraz, zaraz, ale czy to na pewno jest poranek. Nie, nie to już południe. Czasem wygodne łóżko i promyczki azjatyckiego słoneczka sprawiają, że człowiek zatraca się w odpoczynku. Pełni energii i pozytywnego nastawienia ruszyliśmy w miasto. Pierwszym punktem na naszej dzisiejszej mapie był sklep. Chcieliśmy rozeznać się w lokalnych produktach. Okazało się, że większość rzeczy na pólkach sklepowych pochodziło od lokalnych producentów i z Ameryki. Towary były zupełnie inne niż w Polsce. Niestety ceny także odbiegały od naszych standardów. Butelka 1,5 l wody kosztowała na przykład 6 zł. Skosztowaliśmy lokalnych pizzo-cebularzy zakupionych w piekarni z dodatkiem „śmiesznego” warzywa, które wyglądało jak chmiel i było lekko gorzkawe w smaku. Temperatura sięgała 20 stopni. W środku zimy przechadzaliśmy się w samych T-shirtach. Oglądaliśmy przepiękną, kolorową nadmorską roślinność, liczne palmy i drzewka bambusowe. Wypatrywaliśmy słodziutkich kotków, które stanowiły sporą część tutejszych zwierząt. Spodobały mi się bardzo zadbane drogi w miasteczku. Każde rondo, których spotkaliśmy bardzo dużo, zostało inaczej przyozdobione. Na ulicach było niestety trochę śmieci. Ejlat to Miasteczko przemysłowe, na każdym kroku spotykaliśmy liczne sklepy i fabryki. Pchani przez powiew nadmorskiej bryzy poszliśmy na plażę. Piękne, ciepłe Morze Czerwone odbijało się o brzeg skalistego wybrzeża. Coś cudownego. Oczywiście nie można zapomnieć o ogromnych, czerwonych górach w tle. Moczyliśmy stopy w tej przejrzystej, czyściutkiej wodzie, spacerowaliśmy po przepięknym piasku wzdłuż złocistego wybrzeża i robiliśmy mnóstwo zdjęć. Nigdzie się nie spieszyliśmy, odpoczywaliśmy i cieszyliśmy się tutejszym klimatem. Okoliczne hotele tętniły życiem bogaczy całego świata. Były wielkie i luksusowe. Skoro są bogaci ludzie, to nie mogło również zabraknąć galerii i sklepów. Bardzo zaskoczyły mnie niewyobrażalnie niskie ceny perfum w drogeriach. Wieczorem odebraliśmy auto z wypożyczalni. Zrobiliśmy sobie tak zwane safari po okolicy. Wieczorkiem pograliśmy jeszcze w karty przy nadmorskim brzegu i spałaszowaliśmy masło orzechowe i hummus (W Izraelu te produkty są naprawdę godne polecenia). Ten wspaniały dzień zakończyliśmy maratonem filmowym w hotelu. Poszliśmy spać dosyć szybko, gdyż następnego dnia mieliśmy w planach wczesną pobudkę.




29 stycznia

Budzik na 5.00. Dryń, dryń, dryń!!! Wstawaj śpiochu!!! Otwórz oczka, światło zgaś, słońce wstanie jak na znak. Szybko, szybko zbieraj się, bo przygoda czeka cię. Nie mruż oczu, czapkę włóż lub kapelusz pełen róż. Wsiądź do auta, zapnij pas, ruszaj przez pustyni pas. Kilometrów trochę jest do przebycia w urlop ten. Nikt nie płacze, nie marudzi, kiedy kamel głowę sobie studzi. My po drodze oglądamy i zabytków wciąż szukamy. Wprost z Ejlatu ruszyliśmy przez kręte, malownicze drogi. Dookoła nas rozciągały się przepiękne góry o formacji pustynnej. Miały wyrazisty czerwono-złoty kolor. Mijaliśmy liczne oazy palmowe z wielbłądami, gdzieniegdzie napotykaliśmy pustynne liski. Naszym pierwszym celem podróży był punkt obserwacyjny z widokiem na Crater Ramon. Powiem tak, czegoś takiego to ja w życiu na własne oczy nie widziałam. Po prostu cudo. Dolina, przez którą rozciągały się liczne, piaskowe dróżki otoczone górkami i skałami. Cały teren był bezludny i przestronny. Porobiliśmy krajobrazowe zdjęcia, nagrywaliśmy też vloga i kontemplowaliśmy na łonie natury. Następnie krętą serpentyną przedostaliśmy się do plaży położonej przy Morzu Martwym. W kostiumach kąpielowych i klapkach rozłożyliśmy się na brzegu. Daliśmy nura w morską głębinę. Środek zimy, rozumiecie to? Dryfowaliśmy po słonej, oleistej tafli i korzystaliśmy z leczniczej działalności minerałów. Sól zostawała na każdym fragmencie ciała i nie chciała się odczepić. Po kąpieli zajechaliśmy jeszcze do najniżej położonego punktu na kuli ziemskiej. Dalsza część drogi do Jerozolimy przebiegła w pełnym skupieniu i spokoju. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko na stacji benzynowej. Uwaga, bo w tym kraju paliwo można tankować jedynie przy użyciu karty płatniczej w samoobsługowym terminalu. Do Jerozolimy dotarliśmy w godzinach szczytu i przyznam szczerze, że kilkadziesiąt dobrych minut postaliśmy w korkach. Roślinność tutaj była już nieco mniej stepowa. Z gleby wyrastały liczne, zielone krzaki. Gdzieniegdzie rozpościerały się tez przestronne baobaby. Samochód zaparkowaliśmy w galerii, gdyż znajdujący się tam parking był najbardziej przestronny i tani. Obeszliśmy mury starówki dookoła. W przelocie zerknęliśmy na Bramę Dawida. Potem ruszyliśmy na południe, okrążając Dzielnicę Ormiańską. Na samą starówkę weszliśmy przez wrota Bramy Syjońskiej. Cały teren był bardzo zadbany. Wszędzie można było dostrzec rękę ogrodnika. Na murach mających około 3000 lat nie widać było zaniedbania i upływu wieków. Cały teren został przygotowany pod turystów. Liczne stragany, sklepiki, restauracje i puby. Każdy zachęcał, aby to właśnie u niego wydać swoje szekle. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Dzielnicy Żydowskiej. Poszliśmy wzdłuż urokliwego Bizantyjskiego Cardo – murów, które historia sięgają starożytnego Rzymu. Następnie na północny-wschód poprzez kolorowy targ, na którym niejednokrotnie się zgubiliśmy, aż doszliśmy do Ściany Płaczu. Widok milionów ludzi o licznych wyznaniach modlących się w jednym miejscu był imponujący. Podążaliśmy wielkim placem zakończonym Bramą Gnojną, przez którą wyszliśmy poza mury starówki. Następnie przez spory kawałek spacerowaliśmy przez liczne ścieżki. Idąc dalej, obserwowaliśmy Górę Oliwną, Cmentarz Żydowski oraz liczne kościoły i cerkwie. Największe wrażenie wywarła na mnie prawosławna świątynia, której kopuła mieniła się w słońcu. Bramą Lwów weszliśmy do części muzułmańskiej. Wstąpiliśmy do uroczego Kościoła św. Anny, aby w ciszy i skupieniu powierzyć swoje intencje Bogu. Po chwili przeszliśmy do Dzielnicy Chrześcijańskiej. Tutaj widzieliśmy Kościół Odkupiciela, Golgotę i liczne katolickie miejsca kultu. Dla uwieńczenia naszego spaceru wstąpiliśmy do Bazyliki Grobu Pańskiego. Nasze zwiedzanie skończyliśmy na Bramie Jaffa. Wcześniej udało nam się zakupić jeszcze piękne pamiątki i uliczne jedzonko. Podsumowując Jerozolimę uważam za piękne miejsce, które warto zobaczyć. Jedyne, co mnie zniechęciło to zbyt wielka komercjalizacja i brak strefy sacrum. Mieliśmy jeszcze odrobinę sił, więc udaliśmy się oświetloną droga w kierunku Betlejem. Bez problemu przekroczyliśmy granicę i od razu znaleźliśmy się w Palestynie. Po zaparkowaniu weszliśmy do Bazyliki Narodzenia Pańskiego, która była bardzo monumentalna. Obeszliśmy tez ryneczek. Z powodu nawigacji, która nie potrafiła wyprowadzić nas z Betlejem, krążyliśmy po uliczkach przez dobre 30 minut. W drodze powrotnej na granicy czekała nas kontrola. Przebiegła na szczęście szybko i sprawnie. Droga powrotna to był koszmar. Szczerze mówiąc bałam się, że w ogóle nie wrócimy do Ejlatu. Nawigacja, co chwilę myliła się i gubiła trasę. Po drugie nie mieliśmy paliwa, a terminale nie czytały naszej karty, po trzecie byliśmy już bardzo zmęczeni. Ostatecznie udało nam się bezpiecznie dotrzeć do domu i nie zostaliśmy zaatakowani przez żadne „dzikie plemię”. Weszliśmy do pokoju i od razu poszliśmy spać. Ten dzień był bardzo intensywny, pełen atrakcji i przeżyć, których nie zapomnę do końca życia.




30 stycznia

Odsypianie wczorajszego dnia było bardzo przyjemne, nieco czasochłonne, ale to nic. Dzisiejszy, kolejny, piękny zdjęć w Izraelu był dla mnie całkowita niespodzianką. Nie wiedziałam, co będziemy robić, w jakim kierunku podążać. Nie rozczarowałam się na szczęście. Wręcz przeciwnie to, co zobaczyłam dzisiaj na długo zostanie w moim sercu i głowię. Kręta droga do Czerwonego Kanionu to było coś. Powiem wam szczerze, że takich skał i gór to ja nawet nie byłam w stanie sobie wyobrazić.. Od czerwonych, przez różowe i fioletowe. Formy skalne, w których każdy mógł odnaleźć cząstkę siebie. Wspaniałe wspinaczki. Miejsce idealne na park linowy, robienie zdjęć oraz kręcenie filmów. Mogłabym tam spędzić cały dzień. Czułam się zachwycona, tym, co widziałam. Na niebie nie było ani jednej chmury, a temperatura na prawdę nas rozpieszczała. To nie było wszystko na dzisiejszy dzień. Po drodze do następnego cudu wstąpiliśmy do piekarni. Kolejne przysmaki, które pieściły dzisiaj nasze podniebienia to calzone z przyprawami na wierzchu nadziewane warzywami oraz smaczne czekoladowe rogaliki. Następnym punktem wyprawy był Timna Park. Nie no, tego to się po prostu nie da opisać. Wielki rezerwat krajobrazowy. Wszystko zrobione troszkę w formie safari. Jeździliśmy samochodem i obserwowaliśmy piękno natury. Co chwile dostrzec można było liczne punkty widokowe. Przepiękne formacje skalne o różnorodnych kolorach oraz kształtach rozpieszczały nasze oczy. Każda z nich miała nazwę. Od Lwiej Głowy, przez Salomonowe Palce, aż po Grzybki. Do każdej atrakcji prowadziły także szlaki rowerowe oraz turystyczne. Fascynujące dla mnie były również elementy z parku linowego umieszczone miedzy skałami. Cała trasa zajęła nam około trzy godziny. Na sam koniec czekała nas przemiła niespodzianka – małe buteleczki, które samodzielnie wypełniało się różnobarwnym piaskiem na pamiątkę. Bardzo ciekawa rzecz. Gdy nasz czas zwiedzania minął, zmęczeni wróciliśmy do Ejlatu. Pojechaliśmy jeszcze na owocowy targ i do żydowskiej restauracji. Po chwilowym odpoczynku i rundzie w makao, ruszyliśmy jeszcze na pożegnalny spacer. Przechadzaliśmy się wzdłuż oświetlonych alejek z palmami. Dużo rozmawialiśmy i rozmyślaliśmy nad tak udanym wyjazdem. Tak oto zakończył się ten czadowy, emocjonujący dzień.




31 stycznia

Dzisiejszy dzień był naszym ostatnim w płynącej hummusem krainie. Rano obudził nasz koguci śpiew budzika. Spakowanie naszych manatków nie zajęło dużo czasu. Wymeldunek też przebiegł sprawnie. Ostatni dzień postanowiliśmy przeznaczyć na totalny odpoczynek i luz. Na początku spacerowaliśmy po naszej miejscowej plaży. Wszędzie było pusto, brak żywej duszy. Kupiliśmy kilka pamiątek na pobliskich straganach. Nie obyło się także bez zakupu kosmetyków z Morza Martwego na upiększenie cery. Na pożegnanie pojechaliśmy do naszej ulubionej piekarni na najlepsze calzone ever. Popołudnie spędziliśmy na kąpielach w morzu, graniu w karty i opalaniu się w kolorowych kostiumach. Czas upłynął nam bardzo przyjemnie. Przed odlotem oddaliśmy wypożyczone auto, kupiliśmy przekąski na lot. Niebieskim busikiem ruszyliśmy do Ovdy, nasz samolot był nieco opóźniony, co absolutnie nam nie przeszkadzało. Lotnisko zaopatrzone było w wygodne kanapy i wifi. Leżeliśmy, więc sobie i gadaliśmy. Sam lot upłynął szybko. Głownie na spaniu i oglądaniu oświetlonych miasteczek przez szyby samolotu. Bezpiecznie wylądowaliśmy w Modlinie i Pankiem wróciliśmy do domku. Ta podróż była jedną z najlepszych w moim życiu. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś okazje, żeby wrócić do Izraela.



ENG

From a traveler's diary Journey of Life Poland - Israel

Let's travel a bit in time and space. Although locked at home and somewhat enslaved, my heart and thoughts constantly return to Israel - a country and culture that intrigued me immensely!

January 27
Today is the expected day of departure. Check-in at the airport was surprisingly quick and safe. As if by magic, after a few minutes we found ourselves at our plane. Inside, it turned out that my father and I were not sitting next to each other. Oh well. I went to the first row by the window. Funny gentlemen from Poland turned out to be my company during the trip. You can see that they drank something percent before departure. They told funny jokes and interesting stories, so the time passed unexpectedly quickly. I allowed myself a little more pleasure and relaxation while watching the movie. Around 20.00 we landed at the airport in Ovda. It was very cozy, tiny and cute. Unlike Modlin, there were no shops there, only comfortable, fluffy sofas and decorative waterholes. As we stepped outside, the fresh air blew across our faces and an amazing view of palm trees, sand and camels met our eyes. We took the blue bus to our destination – Eilat. After reaching the train station, we took a walk around the picturesque area and followed our stomachs to try regional specialties. The kebab here is amazing. The taste of hummus and falafels cannot be compared to those sold here, these were much better. Simply "heaven in the mouth". In addition, the staff smiling, joking and helpful, despite the late hour. Then we relaxed for a while sitting on beautiful wooden benches and went to the hotel. The room was tiny but clean and well organized. From our window there was an amazing view of the sea. After a rather long and tiring journey, we went to sleep.

January 28
Good morning sweethearts. Wait a minute, but is it really morning? No, it's not noon anymore. Sometimes a comfortable bed and the rays of the Asian sun make a person lose themselves in rest. Full of energy and positive attitude, we set off into the city. The first point on our today's map was a shop. We wanted to get acquainted with local products. It turned out that most of the items on the store shelves came from local producers and from America. The goods were completely different than in Poland. Unfortunately, the prices also differed from our standards. A 1.5 liter bottle of water cost, for example, PLN 6. We tasted local pizzo-onions bought at the bakery with the addition of a "funny" vegetable that looked like hops and had a slightly bitter taste. The temperature reached 20 degrees.
In the middle of winter, we walked around in T-shirts. We watched the beautiful, colorful coastal vegetation, numerous palm trees and bamboo trees. We were looking for sweet cats, which were a large part of the local animals. I liked the very well-kept roads in the town. Each roundabout, which we met a lot, was decorated differently. Unfortunately, there was some garbage in the streets. Eilat is an industrial town, at every step we met numerous shops and factories. Pushed by the sea breeze, we went to the beach. The beautiful, warm Red Sea was reflected against the shore of the rocky coast. Something wonderful. Of course, you can't forget about the huge red mountains in the background. We soaked our feet in this clear water, walked along the beautiful sand along the golden coast and took lots of photos. We did not rush anywhere, we rested and enjoyed the local climate. The surrounding hotels teemed with the lives of the rich from all over the world. They were big and luxurious. Since there are rich people, there could also be galleries and shops. I was very surprised by the unimaginably low prices of perfumes in drugstores. In the evening we picked up the car from the rental company. We did a so-called safari around the area. In the evening we played cards by the seaside and ate peanut butter and hummus (in Israel these products are really worth recommending). We ended this wonderful day with a movie marathon at the hotel. We went to bed quite quickly, because we had an early wake-up plan the next day.

January 29
Alarm clock at 5.00. Dry, dry, dry!!! Get up sleepyhead!!! Open your eyes, turn off the light, the sun will rise as if on cue. Hurry, gather quickly, because adventure awaits you. Don't squint, put on a hat or a hat full of roses. Get in the car, fasten your seatbelt, drive through the desert lane. There are quite a few kilometers to go on this holiday. No one cries or grumbles when the camel cools his head. We are watching and looking for monuments along the way.
Straight from Eilat we set off through winding, picturesque roads. Beautiful desert mountains stretched around us. They were a bright red-gold color. We passed numerous palm oases with camels, here and there we encountered desert foxes. Our first destination was the lookout overlooking Crater Ramon. Let me tell you, I have never seen anything like this in my life. Just a wonder. A valley through which stretched numerous sand paths surrounded by hills and rocks. The whole area was deserted and spacious. We took landscape photos, we also recorded a vlog and contemplated in the bosom of nature. Then, along the winding serpentine, we made our way to the beach located by the Dead Sea. We stretched out on the shore in bathing suits and flip-flops. We dived into the depths of the sea. Middle of winter, do you understand that? We drifted on a salty, oily surface and took advantage of the healing activity of minerals. Salt stayed on every part of the body and would not come off. After swimming, we drove to the lowest point on the globe. The rest of the road to Jerusalem was full of concentration and peace. We only stopped at a gas station on the way. Note, because in this country you can only refuel with a payment card at a self-service terminal. We arrived in Jerusalem at rush hour and I must admit that we were stuck in traffic jams for several dozen minutes. The vegetation here was a bit less steppe. Numerous green bushes grew out of the soil. There were also spacious baobab trees here and there. We parked the car in the gallery, because the parking lot there was the most spacious and cheap. We walked around the walls of the old town. We had a glimpse of David's Gate in passing. Then we headed south, circling the Armenian Quarter. We entered the old town through the Zion Gate. The whole area was very well maintained. The gardener's hand was everywhere. On the walls, which are about 3,000 years old, there was no sign of neglect and the passage of centuries. The whole area has been prepared for tourists. Numerous stalls, shops, restaurants and pubs. Everyone encouraged to spend their shekels with him. We started our tour from the Jewish Quarter. We walked along the charming Byzantine Cardo - walls that date back to ancient Rome. Then north-east through the colorful market, where we got lost many times, until we came to the Wailing Wall. The sight of millions of people of many faiths praying in one place was impressive. We followed a large square ending with the Dung Gate, through which we went beyond the walls of the old town. Then we walked along numerous paths for quite a while. Going further, we observed the Mount of Olives, the Jewish Cemetery and numerous churches and Orthodox churches. The Orthodox temple, whose dome shimmered in the sun, made the biggest impression on me. Through the Lions Gate we entered the Muslim part. We entered the lovely St. Anna to entrust your intentions to God in silence and concentration. After a while we went to the Christian Quarter. Here we saw the Church of the Redeemer, Golgotha ​​and numerous Catholic places of worship. To end our walk, we went to the Church of the Holy Sepulchre. We ended our tour at the Jaffa Gate. Earlier, we managed to buy some beautiful souvenirs and street food. To sum up, Jerusalem is a beautiful place worth seeing. The only thing that discouraged me was too much commercialization and the lack of a sacrum zone. We still had a little strength, so we went along the illuminated road towards Bethlehem. We crossed the border without any problems and immediately found ourselves in Palestine. After parking, we entered the Church of the Nativity, which was very monumental. We also walked around the market. Due to the navigation, which could not lead us out of Bethlehem, we wandered around the streets for a good 30 minutes. On the way back, we were checked at the border. Fortunately, it went quickly and smoothly. The way back was a nightmare. To be honest, I was afraid that we would not return to Eilat at all. The navigation kept getting confused and lost the route. Secondly, we had no fuel and the terminals did not read our card, and thirdly, we were already very tired. In the end, we made it home safely and were not attacked by any "wild tribe". We entered the room and went straight to sleep. This day was very intense, full of attractions and experiences that I will never forget.

January 30
Sleeping off yesterday was very pleasant, a bit time consuming, but that's okay. Today's, another, beautiful photos in Israel was a complete surprise for me. I didn't know what we were going to do, what direction we were going. Luckily I wasn't disappointed. On the contrary, what I saw today will stay in my heart and head for a long time. The winding road to Red Canyon was something. I'll be honest, I couldn't even imagine such rocks and mountains... From red, through pink and purple. Rock formations in which everyone could find a part of themselves. Great climbing. A perfect place for a rope park, taking photos and filming. I could spend all day there. I felt delighted with what I saw. There was not a single cloud in the sky, and the temperature really spoiled us. That wasn't all for today. On our way to the next miracle we stopped at a bakery. Other delicacies that caressed our plates today were calzones with spices on top stuffed with vegetables and tasty chocolate croissants. The next point of the trip was Timna Park. No, it just can't be described. A great landscape reserve. Everything done a bit in the form of a safari. We drove the car and watched the beauty of nature. There were numerous viewpoints from time to time. Beautiful rock formations of various colors and shapes pampered our eyes. Each of them had a name. From Lion's Head, through Solomon's Fingers, to Mushrooms. Bicycle and hiking trails also led to each attraction. I was also fascinated by the elements from the rope park placed between the rocks. The entire route took us about three hours. At the very end, a pleasant surprise awaited us - small bottles, which we filled ourselves with colorful sand as a souvenir. A very interesting thing. When our sightseeing time was over, we returned to Eilat exhausted. We also went to a fruit market and a Jewish restaurant. After a moment of rest and a round in macao, we went for a farewell walk. We walked along the illuminated alleys lined with palm trees. We talked a lot and thought about such a successful trip. This is how this fun, exciting day ended.

January 31
Today was our last day in the land of hummus. In the morning our rooster chirping woke us up. It didn't take long to pack our belongings. Check-out went smoothly too. The last day we decided to spend on total rest and relaxation. First, we walked along our local beach. Everywhere was empty, no living soul. We bought some souvenirs at the nearby stalls. There was also the purchase of cosmetics from the Dead Sea to beautify the complexion. To say goodbye, we went to our favorite bakery for the best calzone ever. We spent the afternoon swimming in the sea, playing cards and sunbathing in colorful costumes. We had a very pleasant time. Before departure, we returned the rental car, bought snacks for the flight. We took the blue bus to Ovda, our plane was slightly delayed, which didn't bother us at all. The airport was equipped with comfortable couches and wifi. So we lay down and chatted. The flight itself passed quickly. Mostly sleeping and watching the towns lit up through the windows of the plane. We landed safely in Modlin and returned to the house with Panek. This trip was one of the best in my life. I hope that someday I will have the opportunity to return to Israel.





 
 
 

Comments


Post: Blog2_Post

Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

©2020 by altertravel. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page